Równonoc jesienna, w Chichen Itza z jednej ze świątyń, podczas zachodu Słońca schodzi cień węża. Niestety trochę daleko byłem i nie dane mi było się tam udać... następnym razem ;)
Rano udałem się zwiedzić Zócalo (rynek) oraz poszukać jakichś lokalnych książek kucharskich. Zócalo składa się z parku (dużo drzew, krzewów, fontann oraz pucybutów). Tuż przy parku jest monument orła walczącego z wężem (jak na fladze Meksyku). Obok Katedra, Teatro Morelos (zamknięty, nie dało się wejść) oraz centrum handlowe, a także mnóstwo gołębi. Wszędzie sprzedają agua de sabores (zimny napój składający się z wody, lodu i zmiksowanego miąższu owocu). Po centrum Aguascalientes spaceruje się przyjemnie, jest co fotografować, jednak same miasto jest niewielkie i chyba 1-2 dni w zupełności wystarczą na zwiedzenie. Poszukałem również książek kucharskich i po jakiejś godzinie byłem po zakupach (małe, lekkie, bez przepychu wydane książeczki po 97 i 47 pesos - jak później stwierdził Simón z żoną, całkiem dobry zakup - wyjdzie w gotowaniu, czy mieli rację).
Wieczorem spokojnie, graliśmy z Simonem i jego rodziną (kuzynkami Mayte, Andreą i Pauliną oraz jej chłopakiem, Carlosem) w golfa na Wii (nawet wygrałem jeden raz ;)