Geoblog.pl    noufany    Podróże    rumbo a Mexico    ulewa w Puebli
Zwiń mapę
2009
08
wrz

ulewa w Puebli

 
Meksyk
Meksyk, Puebla de Zaragoza
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10430 km
 
Sniadanie.
Rano udalem sie do Nancy na sniadanie. Droga nie byla daleka, jakies 10 minut piechota. W miedzyczasie nauczylem sie przechodzic przez ulice. W samym centrum nalezy chodzic po zebrach na swiatlach. Poza centrum chodzi sie gdziekolwiek, byle nie wpasc pod samochod. Proste:)
Na sniadanie na poczatek byl koktajl z truskawek, papaja i banan w kawalkach z miodem. Potem jajecznica na szynce z indyka z dodatkiem chili, tortille oraz sos z chili z dodatkiem cebuli, czosnku i zielonych pomidorow. Wszystko razem smakowalo wysmienicie.

Spacer po miescie.
Po sniadaniu pojechalismy do centrum handlowo-konferencyjnego San Francisco. Trafilismy tam na kiermasz skory, gdzie mozna bylo kupic buty (srednia cena to ok. 100-200 pesos), skorzane kurtki (tu troche drozej, 800-900 pesos), porffele (15-60 pesos) i wiele innych. Przy okazji trafilem na degustacje sosow chili, jeden kupilem na pamiatke :)
Samo centrum bylo calkiem ciekawe: oprocz nowoczesnej architektury byly ogrody oraz ruiny dawnych zabudowan.
Pozniej udalismy sie na ulice artystow (calle de las artesanias), a tuz obok byly sklepy z pamiatkami. Tam nabylem najtanszy portfel (15 pesos). Portfel kupilem, za rada Wojtka, na wszelki wypadek, gdyby ktos chcial mnie okrasc. Wtedy oddaje ten z samymi pieniedzmi, a drugi z dokumentami, zostaje u mnie. Podobno tak to dziala, bo obie strony wiedza o dwoch portfelach. Obym nie musial sie przekonac, czy faktycznie to tak dziala. Nastepnie poszlismy na lody. Dostepne byly w kilkunastu smakach, kazdy w wersji sorbetowej i lodowej (odpowiednio po 9 i 14 pesos). Byly bardzo smaczne.

Powrot na obiad.
Nancy miala umowione spotkanie ze znajomymi, a ja mialem wrocic na obiad, wiec wsiadlem do autobusu (koszt przejazdu po miescie to 5 pesos, emeryci 3 pss). Jakosc drog jest w Puebli srednia, dziurami nikt sie nie przejmuje. Kierowcy jezdza jak wariaci, czesto (nad)uzywajac klaksonu. Balem sie, ze nie bede wiedzial, gdzie wysiasc, ale udalo mi sie nie przejechac przystanku (dla scislosci, przystanki istnieja, ale w scislym centrum miasta; poza centrum jest wolna amerykanka).

Obiad.
Enchiladas verdes y rojas- prosta, acz smaczna potrawa meksykanska. Sklada sie z tortilli, sosow odpowiednio zielonego i czerwonego, twarogu oraz cebuli. Po kolei:
Tortille - maka kukurydziana wymieszana z woda, z niej formuje sie placek (do tego celu sluzy specjalna maszynka), ktory wrzuca sie na patelnie (bez uzycia oleju) az lekko zbrazowieje. Potem taka tortille zgniata sie palcami na brzegach, tak by sos, ktory pozniej sie dodaje, nie wyplywal z tortilli.
Sos zielony i czewony - to cebula, czosnek, pikantne chili oraz pomidory w odpowiednim kolorze. Pomidory zielone nazywaja sie tomates, czerwone zas jitomates, i poza kolorem roznia sie takze smakiem. Gotowy sos ma konsystencje zupy kremu i jest odpowiednio pikantny.
Twarog - czy lepiej bialy ser - tu: queso Cotija. Potarty w male kawalki posypuje sie tortille z sosem,
Przyrzadzanie enchiladas polega na dodaniu malej ilosci oleju/oliwy na gotowa tortille, polanie tortilli odpowiednim sosem i odczekanie chwili, az sie troche podsmazy. Calosc posypuje sie bialym serem oraz kawalkami cebuli. Potrawa bardzo prosta i smaczna.

Ulewa.
Po obiedzie udalismy sie z Gaby do centrum San Francisco. Po opuszczeniu autobusu (komunikacja miejska w Puebli jest calkowicie prywatna, ceny sa te same wszedzie, ale dla oszczednosci miejsca siedzace sa bardzo upchane i trudno usiasc wygodnie). Zlapal nas niezbyt mocny deszcz, za to krople calkiem duze. Wyszla tecza (zrobilem pare fotek), a ze mielismy troche czasu przed spotkaniem, poszlismy zwiedzic kosciol nieopodal (pw. Sw. Franciszka z Asyzu - San Francisco de Asis). Niestety trafilismy na msze, wiec po chwili wyszlismy zrobic pare fotek na zewnatrz.
Wtedy sie zaczelo. Deszcz przybral na sile, wiec skrylismy sie, jak pare innych osob, pod dachem. Dawno w Puebli nie bylo takiego deszczu. Lalo dobra godzine, na ulicach zrobila sie niezla powodz. W miedzyczasie zadzwonila Belen, ze czeka w Centrum, ale nie moglismy sie ruszyc.
W koncu troche zelzalo, wiec poszlismy na spotkanie, po drodze moczac prawie doszczetnie ciuchy i buty. Przy okazji zmarzlismy, wiec nalezala nam sie ciepla kawa.

Spotkanie.
Nie ma to jak zobaczyc sie po ponad 2 latach od socratesa. Laura, Belen, Gaby i Yani oraz ja. Moglismy porozmawiac jak za dawnych czasow, posmiac sie i porobic glupie zdjecia. Umowilismy sie na jutro do kina - nie wiem na jaki film, ale nie ma to znaczenia :)

Padalo caly czas i dopiero po polnocy przestalo (jest 00:38 GMT-6, 09.09.09). Wg Gaby nie jest to normalna pogoda (inna sprawa, ze niedawno nadciagnal huragan nad zachodnie wybrzeze Meksyku, a od kiedy przyjechalem, leje kazdego popoludnia).

Oby ciuchy i buty szybko wyschly! do jutra.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Wojtek
Wojtek - 2009-09-09 10:26
Romku, właśnie przeczytałem relację z Twojej dotychczasowej podróży - cieszę się, że dobrze się bawisz i że zostałeś należycie przyjęty przez naszych przyjaciół :)
Pozdrów proszę wszystkich!
Pewnie zachwyciłeś się meksykańskim jedzeniem? Te pica la lengua, ee? :P

Mam nadzieję, że pogoda będzie Ci dopisywać. Wrzesień i październik to niestety końcówka pory deszczowej, połączona w dodatku z okresem huraganów (w tym roku przesuniętym o kilka tygodni do tyłu, ale to i tak nie jest tak ważne w okolicach Distrito Federal). Zdarza się, że pada codziennie tygodniami :( . Dodatkowym minusem jest to, że w okolicach DF pogoda zwykle jest gorsza niż w innych rejonach Meksyku i bardzo często pada deszcz (w końcu DF leży na ponad 2200 m.n.p.m) , ale mam nadzieję, że Twoje późniejsze wycieczki będą przyjemniejsze :)

Co do dodatkowego portfela ... nie mówiłem, że "obie strony wiedza o dwoch portfelach" - nawet nie przyszło mi to nigdy do głowy :) . Sam manewr nie jest niczym standardowym w Meksyku (więc nie może być znany przez potencjalne ofiary i przez rabusiów) - kiedyś pomyślałem sobie po prostu, że można by w ten sposób rozwiązać problem bezpieczeństwa pieniędzy i paszportu. Wyszedłem z założenia, że jeśli jakiś kieszonkowiec wyjmie Ci portfel z kieszeni czy z plecaka, raczej nie będzie kręcił się wokół Ciebie dalej (ryzykując zostanie nakrytym z najważniejszą częścią Twojego majątku), tylko ulotni się czym szybciej i sprawdzi "co wygrał" dopiero za najbliższym rogiem. Ty też wygrywasz - nie tracisz paszportu ani grubszych pieniędzy, a tylko drobniaki (bo gdyby złodziejaszek szukał portfela do skutku, w wariancie "z jednym portfelem" w końcu trafiłby na ten zapełniony wszystkim). Rzecz sprawdzona na własnej skórze (poza Meksykiem) i działa :P

Co do przejechania przystanku ... spróbuj inaczej. Mówisz do kierowcy "me da una parada en ..." i on powiadomi Cię w odpowiedniej chwili, że powinieneś wysiąść (jeśli nie zapomni :P). Dość powszechne, sprawdza się, tak samo robią Meksykanie.

"Pomidory zielone nazywaja sie tomates, czerwone zas jitomates" ...
Jitomate to "nasz" pomidor (Lycopersicon Mill), a tomate to miechunka pomidorowa (Physalis ixocarpa). Są spokrewnione, ale nie tak bardzo jak mogłoby się wydawać. Piszę na wszelki wypadek - bo łatwo się w rzeczy pogubić wyobrażając sobie te egzotyczne smaki - tomate nie ma prawie żadnego związku smakowego z naszym polskim, zielonym pomidorem :)

Byłeś już w jakimś klubie?
Z Twoimi umiejętnościami tanecznymi mógłbyś pokazać, że Polacy nie są wcale gorsi od tubylców :)

Polecam piwo z solą i z limonką!

Jak tam N? ;)
 
Bartek
Bartek - 2009-09-09 11:30
Twoich opisów jedzenia nie da sie czytać w pracy, bo od razu mam odruch pawłowa, a na ekranie zamiaast kodu wizualizuje sobie to o czym piszesz :)
 
Agnieszka Uchyła
Agnieszka Uchyła - 2009-09-10 07:12
Twoich relacji nie da się czytać na głodno :)
 
Hakunka
Hakunka - 2009-09-15 23:04
jakie śniadanko... też chce... Przez Ciebie mój żołądek ma do mnie pretensje :P .
Za towarzysza deszcze mieć... można i tak ;). A głupie fotki nie mają sobie równych :D.
I życzę Ci byś tego o dwóch portfelach doświadczać dogłębniej nie musiał.
 
 
noufany
Roman Koziołek
zwiedził 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 86 wpisów86 77 komentarzy77 352 zdjęcia352 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
01.12.2017 - 17.12.2017
 
 
01.09.2009 - 08.11.2009