Tecali de Herrera.
Po sniadaniu pojechalismy do Tecali de Herrera, miasteczka zyjacego praktycznie wylacznie ze sprzedazy wyrobow z onyksu i marmuru (koszt dojazdu z Puebli 11 pesos). Tu nalezy sie pare slow o komunikacji zbiorowej miejsko-podmiejskiej: istnieja 2 glowne rodzaje busow: camión - na ok. 40 osob, oraz combi - 12-15. Przystanki istnieja, ale autobus mozna zatrzymac w kazdym miejscu na trasie - wystarczy pomachac reka, by bus sie zatrzymal i mozna wsiadac. To samo tyczy sie wysiadania, zatem pojecie przystanku w naszym rozumieniu traci sens :) Kierowcy sa troche szaleni, wiec mozna przygotowac sie na atrakcje.
Podroz do Tecali zajela ok. 50 minut. Po drodze widzialem pare latajacych wysoko sepów, moze za jakis czas uda mi sie zrobic im fotke.
Wysiedlismy w centrum i zaczelismy chodzic po sklepach i rozgladac sie za pamiatkami. Tu ceny sa duzo nizsze niz np. na festynie, co jest zrozumiale - odchodza koszty transportu. No i wybor jest duzo wiekszy. W jednym ze sklepow nie bylo obslugi, po prostu brac i wynosic! Dopiero za drugim razem i wielu nawolywaniach wychynela staruszka, ktora moglem spytac o ceny wyrobow. Moja uwage przykula onyksowa figurka kaktusa ze spiacym pod nim Meksykaninem w sombrero (18 pesos). Takze interesujace z praktycznego punktu widzenia byly tzw. tequilleros, czyli kielonki na tequile w zestawie 6 sztuk plus tacka (w wiekszosci sklepow cena wynosila 150-170 pesos, ale udalo nam sie znalezc jedno miejsce, gdzie cena wynosila 70! - szukajcie, a znajdziecie :) Pojedynczy kieliszek kosztuje 10-15 pesos.
Onyks jest troche drozszy niz marmur, najczesciej spotykane kolory to bialy (przezroczysty), pomaranczowy, brazowy i czarny.
Odwiedzilismy takze dawno opuszczony konwent franciszkanski z XVII wieku. Pozostaly tylko ruiny, choc robia wrazenie. Kiedys zamiast burzyc budynki, po prostu je opuszczano. Bez odpowiedniej opieki, zawalaly sie ze starosci. Teraz, to, co przetrwalo, zostalo zakonserwowane i mozna zwiedzac za jedyne 31 pesos od lebka.
Podczas zwiedzania ruin konwentu udalo mi sie sfotografowac bardzo kolorowa jaszczurke, ale dokladna nazwa pozniej (fotki zreszta tez).
Obiad.
Po powrocie do domu zjedlismy obiad:
Mole poblano (Pueblanskie Mole). Jest to jedna z najbardziej popularnych potraw w Puebli, jest to odpowiednio przyrzadzony ryz, smazony kurczak oraz mole. Po kolei:
Ryz - ryz smazy sie na patelni az zbrazowieje, po czym dodaje sie miazszu pomidora zmiksowanego z cebula i czosnkiem, po chwili zalewa sie to bulionem drobiowym i dodaje kawalki marchewki, groszku oraz ziemniakow. Wszystko gotuje sie az ryz wchlonie plyn.
Mole - Jest to cos w rodzaju sosu, przyrzadzanego z duzej ilosci skladnikow, tj. kakao lub czekolada (gorzka lub ewentualnie z mala iloscia slodkiego), papryczki chili: ancho, mulato, pasilla, chipotle; migdaly, orzechy, gozdziki, cynamon, pietruszka, pieprz, cebula, czosnek, tortille oraz pomidory i rodzynki. Wszytko dobrze zmiksowane, tworzy jednolita, brazowo-czarna mase. Odpowiednio przyrzadzone, jest bardzo smaczne, nie jest slodkie i nie jest ciezkostrawne.
W zaleznosci od regionu sposobow przyrzadzania mole sa tysiace i zaleza wylacznie od inwencji oraz zawartosci lodowki kucharza.
Karta pre-paid.
Jako, ze wiekszosc moich znajomych jest w sieci TELCEL, kupilem karte tego operatora. Koszt karty sim z 50 pesos do wykorzystania to 150 pesos. Naliczanie minutowe ok. 3.50 pesos/min. Kazde sprawdzenie stanu konta kosztuje. Ale kontakt ze znajomymi jest, tym bardziej, ze z mojego polskiego telefonu moge tylko dzwonic, odbierac rozmowy i smsy do/z Meksyku, co jest troche uciazliwe, no i oczywiscie drogie.
Spotkanie z Nancy, Yadira i Yani.
Umowilismy sie w centrum handlowym, by bylo wszystkim latwiej. Niestety od czasow Socratesa troche sie pozmienialo i prawie wszyscy juz pracuja. Po ponad dwoch latach miejsce spotkania nie ma znaczenia, za to udalo sie nam troche porozmawiac i zaplanowac moj pobyt na 10 dni w przod, lacznie z imprezami :). Poczynajac od jutra sniadaniem w domu u Nancy.