Po wyjsciu z samolotu skierowalem sie na terminal 5, po drodze probujac sie odswiezyc (ciekawe jak, gdy walizki sa zupelnie gdzie indziej, a ty nie mozesz miec ze soba zadnych plynow :).
Po drodze czekala mnie kolejna kontrola bagazowa, po czym bylem juz na terminalu.
Tam czekalo mnie 4 godziny nudy i spania na krzeslach w poczekalni (internet jest dostepny, ale w cenie 1-2 funtow za 10 minut... "#$&$#).
Po sklepach nie chodzilem, bo nie mialem zamiaru nic kupowac, ale za to sprawdzilem ceny aparatow foto w bezclowym - zadna rewelacja.
Bramke otworzyli o 1230 GMT+0 i czym predzej udalem sie do bramki (zjechac ruchomymi schodami 20 m w dol, kolejka okolo 1km i jestes na miejscu).
Tam juz poczekalem do odprawy i poszedlem do samolotu.
Samolot Boeing 747-400, calkiem duzy. dostalem miejsce 37K przy oknie. Tam czekalo na mnie: poduszeczka, koc do przykrycia, sluchawki, klapki na oczy w zestawie ze skarpetkami i pasta i szczoteczka do zebow. W siedzenie przede mna wbudowany byl panel dotykowy, gdzie moglem wybrac seriale, filmy i muzyke do posluchania :)
Po starcie dostalismy straszny komunikat od kapitana, ze byla awaria systemu i... bedziemy mogli obejrzec tylko 25 programow telewizyjnych! Straszne! Prawie umarlem :) Pozniej zresetowali system i wszystko wrocilo do normy.
Podczas lotu niestety zadnych widokow nie bylo, cala podroz odbywala sie nad chmurami. Do samego konca.
Obsluga byla bardzo sympatyczna. Podawali na poczatku przekaski (kanapka i deser). Napoje byly dostepne caly czas (kawa, wino, whiskey, soki).
Po godzinie podano obiad (sztuczny jak cholera, ale zawsze cos na zab). Potem kawka i film (obejrzalem film Knowing z Nicholasem Cagem - nie polecam - oraz Star Trek - ten byl juz dobry).
Zdrzemnalem sie, potem kolejny posilek - przekaska, kolejna kawka i godzina do ladowania. Wyladowalismy spokojnie i bez przeszkod. Takze o czasie. Wysiedlismy i poszlismy do terminala lotniska Aeropuerto de Benito Juarez.
Lot trwal okolo 12 godzin.