Geoblog.pl    noufany    Podróże    Peruponia    Kyoto, czyli gejsze i kimono
Zwiń mapę
2017
05
gru

Kyoto, czyli gejsze i kimono

 
Japonia
Japonia, Kyōto
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10662 km
 
Wstaliśmy o 9, by dziś ruszyć do Kyoto. Jakiej, pakowanie i... punkt 10 dzwoni telefon z recepcji i informuje, ze powinniśmy juz opuścić pokój. 3 minuty później oddajemy kartę do pokoju, zostawiamy walizki i ruszamy na śniadanie do znanego nam fast foodu. Jemy śniadanie i wracamy po walizki, potem metrem na dworzec kolejowy.
Tam szukamy polaczenia do Kyoto ale nie jestesmy pewni czy jest na pewno dobre, a moja aplikacja w telefonie nie ułatwia sprawy. Na pomoc przychodu nam starszy pan w niebieskich dresach i miseczce na twarzy. Łamanym angielskim próbuje nam powiedzieć, jak powinniśmy jechać, ale kłóci sie to zupełnie z nasza intuicja i dayi z komorki. Po chwili podchodzi chłopak z obsługi kolei, ale zostaje przegoniony przez naszego samozwanczego przewodnika, który zaczyna działać nam na nerey. Po 5 minutach sytuacja sie powtarza s dziewczyna, ktora również widzi, ze cos jest nie tak, ale też ja facet przegania. Czas na ewkuacje. Mówimy do widzenia i odchodzimy do innego sektora peronu. Udaje sie nam go zgubic.automatycznie przy okazji, na odlodze bylo napisane, że pociag, który mielismy użyć, to ten wlasciwy. Po paru minutach spokoju wychylam sie nieopatrznie i gościu odnajduje trop. Damnit. Na szczescie jego pociąg przyjechał i zostawia nas w spokoju. Potem przyjeżdża nasz ekspres Haruka i wsiadamy na końcu skladu, gdzie nie trzeba mieć rezerwacji. Po pol godzinie jestesmy w Kioto.
Tu juz tylko przesiewamy sie w lokalny pociąg i za 4 przystanki jestesmy niedaleko hotelu.
Zostawiamy tam bagaże, korzystamy z toalety i idziemy zwiedzać. Po drodze musimy jeszcze raz do toalety, ale nie ma gdzie, wiec idziemy do małego sklepiku. Pani życzliwie pozwala na użycie jej japanese-style kibelka, czyli po polsku: na narciarza:)
przy okazji zamawiamy pierozka nadziewanego mięsem wieprzowym i kapusta.
Po 15 minutach od wyjścia ze sklepiku docieramy do zamku Nijo, ale musimy go obejść. Teren zamku ma ok 200m x 200m, a po dotarciu do kas okazuje sie, ze dziś nie ma co wchodzić, bo otwarty tylko ogrod.
W takim razie kierujemy sie do metra i jedziemy do Gion: dzienicy gejsz.
Zanim tam trafiamy udaje nam sie pomylić drogę pod ziemia i tracimy jakieś 30 minut.
W Gion ruszamy wzdłuż uliczki handlowej na wschód, skręcamy w lewo by zobaczyć rzeczke, mostek i świątynie, czyli super Cool:)
ale krajobraz jest bardzo przyjemny.
Niestety robi sie ciemno i zimno. Zanim docieramy do (świątyni lampionow) mamy już dosc. Szybko przemierzamy zabytki: kapliczki, lampiony, wielkie dzwonki zawieszone na wysokości 3 metrów z przypieta lina (jest to element religijnych obrzędów), scenę z ogromna ilością lampionow, bramę z dużą ilością lampionow i i wiele innych z dużą ilością lampionow.
Jestesmy zziebnieci, wiec ogrzewany sie w markecie (jest tam tez toaleta), i idziemy na metro.
Niedaleko hotelu idziemy na kolacje, zamawiamy nie-udon (bo makaron udon juz sie nam przejadl trochę) i idziemy do pokoju.
Robimy część rezerwacji na reszte pobytu: Zblizamy sie do Tokio, wiec robi sie coraz drożej.
Jutro oglądamy wiecej świątyń, uliczek i kapliczek.
Prosimy o wybaczenie jakości opisów, interpunkcji, i innych niedociągnięć, niestety jest malo czasu aby to wszystko opisać dokładnie, poza tym pisanie na komorce jest bardzo toporne. Postaramy sie to szybko nadrobic po powrocie.
Nowe słowo: przepraszam: sumimasen, które łatwiej zapamiętać, wyobrażając sobie rybę, co jednak śni. Mnie pomogło zapamiętać:)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
noufany
Roman Koziołek
zwiedził 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 86 wpisów86 77 komentarzy77 352 zdjęcia352 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
01.12.2017 - 17.12.2017
 
 
01.09.2009 - 08.11.2009