Siedzimy w samolocie, wylatujemy za 22 minuty, wokół prawie sami Japończycy. Od teraz to my będziemy spotykali się ze zdziwionymi spojrzeniami.
Zdążyliśmy sie troche posilić przed boardingiem, zobaczyliśmy dwa razy cale dostępne nam lotnisko, ale jak szliśmy do bramki, okazało sie, ze to lotnisko jest duzo większe niż założyliśmy. Potwierdzeniem tego były ciągłe notyfikacje o zmianach w lotach, które słyszeliśmy przez prawie 6 godzin bez przerwy.
Przed wejściem na pokład jeszcze ostatnie siku, znalazłem w kabinie kurtkę i książkę Rok1984 po agielsku, oddałem to obsłudze. W książce był stary boarding pass właściciela, zatem jest szansa na jego odnalezienie.
Samolot jest ogromny, ma 43 rzędy po 9 siedzeń w każdym.
Obok nas Japończyk, raczej się nie pogadamy po angielsku.
Z ciekawostek, okno jest przyciemniane przyciskiem, chyba zmieniającym polaryzację szyby. No, to 10 minut do lotu, kończę relacje na dziś:)
Japończyk cały czas dłubie w nosie... hmm.
Edycja 1434:
Mamy 25 minut opóźnienia, mgła nie ustepuje. Przylot podobno też bedzie opóźniony o tyle.
Dostaliśmy poduszkę, koc i słuchawki do słuchania tego, co będziemy oglądać na monitorach przed nami.