Sobota byla trochę leniwa po piątkowym imprezowaniu (w końcu polało się trochę tequili). Poszedłem do Gaby po rzeczy, przy okazji zostałem poczęstowany obiadem bardzo typowym dla tej deszczowej pory roku: Chiles en Nogada. Jest to bardzo smaczna potrawa z chili faszerowanego mięsem i różnymi warzywami oraz owocami).
Chiles en Nogada.
Potrawa składa się z faszerowanego chile oraz sosu.
Chile - jest to chile poblano rojo (rośnie tylko w porze deszczowej) o wielkości około 10-15 cm, wypełnione nadzieniem.
Nadzienie - posiekane w drobne kawałki jabłko, cielęcina (carne de res), banan (plátano macho), rodzynki, sos pomidorowy (jitomate z cebulą i czosnkiem, zmiksowane i podsmażone).
Sos - zmiksowane orzechy (nuezes de castilla), mleko, odrobinę białego wina (chorrito de vino blanco) i ćwiartka białego sera (un cuarto de queso crema - ser o kształcie okrągłym - średnica podstawy ok. 15 cm, wysokość ok. 10 cm).
Dekoracja - na nadziewane chile polane białym sosem układa się kawałki pietruszki oraz kawałki owocu granatu, dzięki czemu otrzymuje się nic innego jak flagę Meksyku ;)
Do obiadu była tequila z sangritą (sok z pomarańczy z dodatkiem pikantnego chile, ma kolor czerwonych grejpfrutów) - dobrze komponuje się z tequilą i pasuje do całego obiadu.
Wieczorem mieliśmy udać się do botiki, ale nastąpiła szybka zmiana planów: znajoma Nancy, Maria de los Angeles (Angie) obchodziła swoje 15 urodziny, a w Meksyku jest to wielka okazja do świętowania. Taka okazja szybko się nie zdarzy, więc dałem znać znajomym o nowych planach (normalnie tego bym nie zrobił: jak się umawiam, to nie zmieniam raczej planów, ale tu podobno jest to całkowicie normalne, poza tym to raczej wyjątkowa okazja) i pojechaliśmy na urodziny.
Strój galowy/wieczorowy, mężczyźni w garniturach, kobiety piękne suknie.
Impreza wyglądała jak wesele (normalnym jest wyprawianie 15-tych urodzin dla 100-200 gości). Trochę głupio się czułem w koszuli z krótkim rękawem, zwykłych spodniach, przynajmniej miałem ładne buty, ale nic to, nie miałem okazji się przygotować (decyzję o tym, że idę, podjąłem 10 minut przed wyjściem). Przy wejściu czekała na nas "quinceanera" witając wszystkich po kolei. Przywitaliśmy się, weszliśmy do środka i usiedliśmy przy stoliku (było tam przynajmniej 20 stolików po 8 osób każdy). Po 40 minutach, weszła jubilatka i zaczęliśmy świętowanie: po krótkim powitaniu podano do stołów - nie było typowych meksykańskich potraw, za to bardziej egzotyczne - europejskie ;). W menu była zupa - krem z marchewki, później makaron polany śmietaną, następnie puree ziemniaczane z baraniną w sosie wiśniowym. Po wszystkim kelnerzy zaczęli podawać napoje i serwować drinki z whiskey (z wodą mineralną i lodem) i tequili (z lodem i napojem z owocu o nazwie "toronja", który smakuje jak jabłko, tylko, że jest bardziej kwaśne).
Pokaz.
Po jedzeniu jubilatka nastąpiła prezentacja - niespodzianka: fotograficzne wspomnienia 15-latki z całego jej dotychczasowego życia. Następnie pokaz taneczny: najpierw na salę weszło po kolei, tańcząc, 6 szambelanów ("los chambelanes" we frakach, złotych kamizelkach i białych rękawiczkach), po nich ubrana w piękną, żółto-złotą suknię wieczorową młoda dama. Następnie wszyscy razem zatańczyli (całkiem niezła choreografia), a po krótkiej przerwie i zmianie ubioru jubilatka zatańczyła z szambelanami do nowoczesnej muzyki. Po nim nastąpił (i kolejnej zmianie ubrań) pokaz salsy (nie ma co mówić: Meksykanie potrafią tańczyć, mamy się czego od nich uczyć). Na sam koniec bohaterka wieczoru zatańczyła z wszystkimi najbliższymi członkami rodziny (Wszystko na wideo :)
Tort
Jubilatka musiała zdmuchnąć 15 świeczek na wielkim torcie (niektóre z nich były z typu "niegasnących" - wredny brat ;), po czym włożyć twarz w tort (nie była zbyt chętna, więc brat jej pomógł, potem musiał zmywać tort z makijażem z twarzy Angie).
Po części oficjalnej zaczęły się tańce meksykańsko-dyskotekowe (cumbia, banda, salsa, reggaeton) - po krótkiej lekcji paru z nich nawet dawałem radę.
Impreza trwała do 5 rano, my poszliśmy o 2:30, trochę zmęczeni. To był naprawdę przemiły wieczór!
Słowo na temat "fiesta de quinceanera": jest to najwyraźniej duży biznes, coś jak wesela; widziałem wizytówkę firmy profesjonalnie zajmującej się wystrojem wnętrz, przygotowaniem strojów dla szambelanów i nauczeniem ich choreografii. Dowiedziałem się, że Angie i szambelanom nauka całej choreografii zajęła 2 miesiące spotkań raz na tydzień.