Rano wstaliśmy, wymeldowaliśmy się z hotelu i pojechaliśmy do muzeum pasożytów. Zobaczyliśmy informację o tym muzeum w jednym z vlogów na YT.
Muzeum jest małe i darmowe.
Jest tam kolekcja różnych zwierzęcych i ludzkich pasożytów. Niektóre z nich robią duże wrażenie.
Po pół godzinie ruszyliśmy do hotelu po walizki i na dworzec Shinagawa, by wsiąść w shinkansena do Osaki.
Niestety patrząc na jego czas do odjazdu w kierunku Osaki, nie mamy szans zdążyć, szczególnie, że nasz pociąg lokalny ma opóźnienie (czyszczenie torów - ciekawe z czego).
Na szczęście shinkansen też ma opóźnienie - z powodu opadów śniegu zasypało tory.
Docieramy więc na peron 3 minuty przed przyjazdem pociągu. Wchodzimy do przedziału bez rezerwacji i okazuje się, że jest mało miejsc, znajdujemy jednak dwa miejsca w tym samym rzędzie ale po dwóch różnych stronach przejścia dla pasażerów.
Miły Japończyk, który siedział przy oknie, gdy nas zobaczył, wstał i ustąpił nam miejsca, żebyśmy mieli dwa siedzenia obok siebie.
Gdy pociąg ruszył i przyszła pani z wózkiem z jedzeniem i piciem, kupiliśmy kawę za 320 jenów. Popijając kawę i zagryzając żelkami, nie zauważyliśmy, ze przejeżdżamy obok góry Fuji. Natychmiast w ruch poszedł aparat i komórka. Był to najbliższy widok Fuji ja i udało się nam zobaczyć... tym razem:)
Gdy dojechaliśmy do Osaki, pojechaliśmy do hotelu, zapłaciliśmy za dwie noce 12884 jemy. W całkiem długim lobby hotelu czuć bylo papierosy.
Pośrodku była lista podświetlanych zdjęć pokojów (na poczatku myśleliśmy, że to kamery z pokojów).
Pani w recepcji mówiła wg siebie "a little" po angielsku, co w rzeczywistości oznaczało, że nie mówi wcale. Przyniosła nam kartkę z listą opcji sprzątania pokoju i kazała wskazać czy
1. Chcemy codziennie sprzątanie...
4. Nie chcemy sprzątania.
Wybraliśmy 4 i ruszyliśmy do pokoju.
Przy okazji, pokój można wynająć na 30 minut za 500 jenów, na opcję "stay" za ok. 3000 i na noc, czyli normalny nocleg.
Weszliśmy do windy, która, zanim zdążyliśmy się przecisnąć przez drzwi z walizkami, zdążyła 3 razy spróbować zamknąć drzwi, atakując moje buty, mnie oraz plecak.
Nad drzwiami pokoju był mijający nr 216, który po otwarciu drzwi zgasł, a po chwili zapalił się na stałe.
Sam pokój był mocno nagrzany - dobra odmiana w porównaniu do poprzedniego hotelu. Wyłączyliśmy grzanie, ogarnęliśmy się i ruszyliśmy na wieczorne zakupy i kolację.
Tym razem zjedliśmy japoński ramen: była nawet instrukcja po angielsku, ktora mówiła, że pierwszą połowę zupy zjada się biorąc łyżkę zupy, nastepnie makaron na pałeczki i tak w kółko, drugą połowę zupy przyprawia się imbirem, czosnkiem i pieprzem i zjada ze smakiem. Do ramenu był ryż jako przekąska.
Drugą potrawą na kolację była pomidorowa, bardzo smaczna i intensywna. Do tego osobno była micha makaronu soba.
Obie zupy przegryzaliśmy pierożkami gyoza.
Po takiej kolacji zasłużyliśmy na odpoczynek w cieplutkim pokoju.