Rano zjedliśmy upione w markecie tosty z dżemem truskawkowym, kąpiel i idziemy w miasto.
Jest ladna pogoda i cieplo. Wysiadamy z kolei w Harajuku i wędrujemy przez nezbyt szerokie i zatłoczone Takeshita-dori, gdzie jest duzo sklepów z dziwnymi ciuchami i rzeczami oraz dziwnie ubrani ludzie. Tych ostatnich bylo mało, najwiecej bylo turystów ich szukających. Przeszliśmy przez uliczkę i kupiliśmy kawę oraz cos na patyku w cieście w kształcie gruszki. Okazało sie, gdy usiedliśmy na ławce przy spokoniejszej uliczce, ze to po prostu hotdog w cieście kukurydzianym.
Szliśmy dalej w kierunku Shibuya, gdzie jest najbardziej zatłoczone przejście dla pieszych na świecie (w ogóle duzo rzeczy w Tokio jest naj - wg przewodników). Mimo , ze samo przejscie nie wyglądało na bardzo zatłoczone, robi wrażenie masa ludzi idąca w wielu kierunkach naraz. Specjalnie weszliśmy do pobliskiej kawiarni by zrobic nagranie z góry.
Potem poszlismy do sklepu z komiksami, ale tam same książki, żadnych komiksów. Pani przy kasie powiedziala, ze komiksy dopiero na 3 piętrze. A tam... półki gęste od serii wszelakich komiksów. Po prostu ogrom.
Przy samym słynnym przejściu Tokio Scramble jest w centrum handlowym mural Myth of tomorrow, ale dla nas trochę dziwny w przekazie. Niemniej jednak - znany w świecie.
Czas cos zjeść, szukamy jakiegos baru all you can eat, sa niedaleko 2 obok siebie. Pierwszy niestety otwarty dopiero od 17, drugi na szczescie czynny (do 17) przez kolejna godzine.
Wjeżdżamy na 6 piętro i pani łamanym angielskim tłumaczy nam co i jak.
Zjadamy różne ciekawe potrawy i najadamy sie do syta, popijamy posiłek herbata kukurydziana.
Jestesmy zmęczeni chodzeniem i chyba czas wracać do hotelu, same okolice Scramble sa tą głośne, ze mozna oszalec. Każdy sklep ma głośniki i korzysta ile sie da, zatem jak tylko odalisz sie od hałasu jednego miejsca, trsfiasz na hałas drugiego.
Wsiadamy w kolej i ruszamy do hotelu. W międzyczasie idziemy do knajpy sushi i pytamy o rezerwacje. Wg Google trzeba, ale nam mowia, ze nie musimy. Wrócimy tu jutro:)
zahaczamy o sklep, kupujemy śniadanie na jutro i idziemy do pokoju.
Mówimy konnichiwa, heya ni hyaku go (cześć, pokój 205) i hibernujemy do poranka:)